Ładuje cwaniak żonę na kajak Na jej kolana gromadkę dzieci Sam się usadzić nie może nijak A słońce z nieba przepięknie świeci Zdejmuje spodnie, buty zdejmuje Zdziera też kapok, odstawia piwo I już do środka sam się pakuje Popłynie rzeczką dziś jako żywo I popłynąłby, gdyby nie wiosła Gdzieś na pomoście pozostawione By wartka rzeczka wnet ich poniosła Zaczął na pomoc przyzywać żonę Biegnijże duszko, ty masz serduszko Ratuj rodzinę w tę złą godzinę Przynieśże wiosła, by rzece sprostać Woła skruszony do swojej żony Ta nic nie robi, męża nie słucha Ma na kolanach aż trójkę dzieci Czy oniemiała? czy jest też głucha? Mąż już się wkurza, pot z niego leci Sam wreszcie wstaje, idzie po wiosła Tymczasem woda kajak poniosła Żona znalazła pagaj w kajaku i odpłynęła nie dając znaku. |